wtorek, 14 marca 2017

Początek zmagań

Wtorkowy wieczór z Ligą Mistrzów nie będzie taki miły jeśli zaraz nie uda mi się uporać z tym LoginPanelem :-(
no trudno, najpewniej dziś się nie uda.

Mimo wszystko robota w miniony weekend posunęła się o jakieś pół kroku do przodu. Czas poświęcałem głównie na dalsze poznawanie Javy (szczególnie pakietów java.awt i javax.swing) oraz rozpoczęcie pracy z Gitem.
Efekty możemy zaobserwować w postaci pokracznego panelu do logowania (a właściwie do wyboru drużyny) oraz okienek, gdzie w przyszłości znajdować się będzie cała funkcjonalność tej aplikacji. Dopiero zacząłem pracować nad interfejsem, myślę, że w tym tygodniu poznam więcej możliwości, jakie oferuje w tym względzie JAVA i dodam jeszcze parę komponentów GUI.
Postęp prac i wszystko, co opisuję na blogu śledzić można bezpośrednio w moim zdalnym repozytorium na GitHubie. Znajdziecie je tu.

Niemało przygód dostarczyła mi również nauka gita. Przyswojenie poleceń w konsoli jest w miarę łatwe, jednak wiele haczyków, które samemu trzeba odkryć znacznie wydłuża zabawę z repozytorium. W dzisiejszym poście chciałem podzielić się jedną komendą, do której dochodziłem ładnych kilka godzin. Może ta informacja przyda się w przyszłości nowym adeptom Git.
Mianowicie, w folderze z projektem znajdują się różnego rodzaju pliki, których nie chcemy umieszczać w naszym repozytorium, jakieś foldery czy pliki tekstowe na bieżąco tworzone przez napisany program, itp. Aby nie wchodziły nam wiecznie w paradę i nie wyświetlały się jako możliwe do dodania po prostu je zignorujmy. Służy do tego plik .gitignore, w którym zapiszemy sobie wszystkie niechciane elementy i umieścimy w głównym folderze projektu. Od tej pory Git będzie pomijał wszystkie wyszczególnione przez nas w ten sposób pliki. Polecenie, którego powinniśmy użyć by Git ignorował, np. plik ".idea" jest:

echo .idea/ >> .gitignore
Utworzy się plik (bez nazwy), w którym będziemy mogli wpisywać wszelkie niechciane elementy.
Na dziś tyle, do boju Leicester!!!

piątek, 10 marca 2017

Piątkowa grypa

Tak, to ona. To tylko jej wina. Przyszła we środę, w czwartek rozgościła się na dobre a dziś nie daje się wyprosić. Nie jest może najcięższą jaką przechodziłem w życiu, ale wiecie jak to jest kiedy facet ma gorączkę...
Całe szczęści zamiast testamentu, grypa wywołała u mnie zgoła inne skrzywienie umysłowe. Poradziła mi żeby zainteresować się  tym wydarzeniem i założyć pierwszego w moim życiu bloga. Jest to dla mnie bardzo dziwne i mogło się wydarzyć tylko w czasie przewlekłej choroby, ponieważ blogowanie jest dla mnie ciałem co najmniej tak obcym jak grypa właśnie.
Nie żebym nie czytał blogów, ale samo pisanie w internetach czegoś o mnie jakoś nigdy mi nie podchodziło. I może po części tak zostanie. W końcu na blogu będę pisał o programowaniu. Programowaniu w stadium niemowlęcym, takim baby developer (no bo jak nazwać etap poprzedzający junior developera? Przecież nie jest tak, że wszyscy rodzimy się juniorami).
Nie przedłużając dodam tylko, że polecam bloga devstyle.pl autorstwa Macieja Aniserowicza, jego konkurs DajSiePoznać i ciekawy jestem czy pojawi się tu jeszcze jakiś post kiedy wyzdrowieje... ;)